PS: Rozdział nie jest zbetowany, tak więc nie zdziwcie się jeśli spostrzeżecie błędy xd
-----------------------------------------------------------
Hermiona Granger szybkim krokiem przemierzała peron 9 i ¾. Nie zwracała uwagi na dym, który drażnił lekko jej bursztynowe oczy. Nie zwracała także uwagi na rodziny, żegnające się ze swoimi pociechami i życzącym im owocnej nauki.
Z kamienną twarzą omijała czarodziejów, by jak najszybciej znaleźć się w jednym z przedziałów i się w nim całkowicie zaszyć.
Będąc w przedziale, zasłoniła wszystkie zasłony tak by nic, ani nikt jej w niczym nie przeszkadzał. Chciała być sama. Nie miała ochoty na nic, a tym bardziej nie zniosłaby rozmowy z kimkolwiek. Usiadła w koncie i wtuliła twarz w swoje kolana.
Od ostatecznej bitwy minęły 2 miesiące. Dobro, pokonało zło. Czarodzieje wreszcie mogli swobodnie żyć wiedząc, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zginął i już nigdy nie powróci. Różne zabawy trwały przez całe wakacje, lecz nie dane było Hermionie z nich skorzystać. Mimo, że Zakon wygrał, to nie umiała się cieszyć ze zwycięstwa. Wiedziała, że przegrała razem z Czarnym Panem. Przegrała, ponieważ nie miała już dla kogo żyć. Jej rodzice odeszli w dość brutalny sposób. Poddawani byli straszliwym męczarnią na które nie zasłużyli, a ona wszystko widziała. Była świadkiem ich śmierci. Śmierci najważniejszych osób jej życia.
Wbiła wzrok w przeciwległą ścianę, a ponure myśli zawładnęły jej umysłem:
Obudziła się, czując pod plecami twardą, kamienną posadzkę. Jęknęła i złapała się za głowę. Tak cholernie boli. Mruknęła pod nosem. Otworzyła szeroko oczy, gdy poczuła pod palcami wodnistą ciecz, sączącą się z rany na jej czole. Jednak postanowiła zostawić ją na później. Teraz przerażał ją fakt, że mimo, iż oczy miała otwarte nic nie ujrzała. Dookoła otaczała ją bezgraniczna ciemność. Słychać było tylko echo pojedynczych kropel wody uderzających o posadzkę. Czuć za to można było niebywały smród stęchlizny, oraz krwi. Skórcz ścisnął jej żołądek domagając się pożywienia, a suchość w ustach coraz bardziej drażniła gardło. Każdy mięsień ją bolał- jedne bardziej, drugie mniej. Jednym słowem: była obolała, zmęczona i bardzo głodna. Z trudem podciągnęła się do pozycji siedzącej. Grube kajdany oplatające jej nadgarstki, oraz nogi stanowczo nie ułatwiały jej w poruszaniu się.
- Gdzie ja na Merlina jestem?
Dopiero teraz zdołała wyszeptać cichym, oraz bardzo zachrypniętym głosem, to jedno pytanie, które męczyło ją od czasu przebudzenia. Nieumyślnie zwilżyła usta językiem. Poczuła metaliczny smak skrzepniętej krwi. Przymknęła powieki, starając się przypomnieć co się działo nim straciła przytomność. Niewyraźne urywki zaczęły tworzyć się w jej umyśle.
- Nie proszę, NIE!!!- Krzyczała, starając się wyrwać z rąk Belatrix i Rudolfa. Szarpała się i wyrywała, lecz nic to nie dawało.
Przez sale przetoczyły się śmiechy i żałosne komentarze, dotyczące jej osoby. Ale ona nie mogła nic zrobić. Ogromnym bólem było dla niej patrzenie na męczących się rodziców.
Kolejne zaklęcia i kolejna dawka śmiechu.
Zacisnęła usta, starając się wyszukać więcej wspomnień tamtego okropnego dnia.
- Dosyć.- Warknął Voldemort, odwracając się w stronę dziewczyny.- Wystarczy, że powiesz nam GDZIE JEST POTTER.
- J-ja nie w-wie-em.- Szlochała, starając się nie patrzeć na cierpienie rodziców.
- Wiesz szlamo! Wiem, że wiesz! Teraz mów, a oszczędzę życie twoich- nic nie wartych- rodziców!
Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Nie mogła uwierzyć w to co tak niedawno rozgrywało się przed nią.
Poczuła mocne szarpnięcie za włosy przez Belatrix. Cały czas słyszała okropne krzyki cierpienia rozrywające jej serce, oraz widziała widok, którego nie chciała nigdy w życiu widzieć.
- NIE!!! Proszę! P-proszę! Z-zostawcie ich.- Ostatkiem sił wychrypiała, dławiąc się łzami.
Salawa zaklęć ustała. Natomiast krzyki, zastąpiły głośne oddechy.
- Daję ci ostatnią szanse. Gdzie jest Potter?!
- Ja naprawdę nie wiem!- Pisnęła przestraszona.
Czerwony promień pomknął w jej stronę. Niewyobrażalny ból przeszył jej ciało. Zaraz po nim nastąpił kolejny pocisk i kolejny. Każdy gorszy od poprzedniego. Później... nastała ciemność.
Gdzie są moi rodzice?! Histeryzowała w myślach. Bała się, bała bardzo. Nie wiedziała gdzie się znajduję, nie wiedziała nawet ile. Teraz modliła się cicho, by wszystko z jej rodzicami było dobrze. Mała iskierka nadziei rozbłysła w jej głowie, lecz zgasła tak szybko jak się pojawiła. Przecież to Śmierciożercy! Słone krople wylewały się z jej oczu, lecąc ciurkiem po policzkach, by następnie pomoczyć brodę i opaść na szyję, oraz dekolt. Oparła się o kamienną ścianę i tak została. Nie ruszała się, nie odzywała. Swój ból wyrażała po przez ciche łzy.
Nie wiedziała ile tak siedzi. Na jej policzkach jeszcze zostawały ślady łez, a czerwone i opuchnięte oczy tępo wpatrywały się przed siebie. Smród stęchlizny ledwo dawał jej oddychać. Starała się nie myśleć jakie piekło pochłonęło jej ukochaną mamę, jej ukochanego tatę. Wsłuchiwała się w otaczającą ją ciszę czekając, aż skończy się jej żywot. Nie musiała czekać długo. Słyszała zbliżające się kroki, które odbijały się echem. Więc dzisiaj zajmie się mną więcej, niż jeden. Pomyślała gorzko spostrzegając, że to nie jedna, a parę par stup biegły w stronę jej celi. Ale po co ten pospiech? Sarknęła słysząc coraz szybsze dudnienie o posadzkę. Jej twarz przybrała maskę bez wyrazu. Gdy drzwi się otworzyły, a przez nie wleciały pojedyncze promienie światła, zastygła w bezruchu. Nie wierzyła w to co widzi. Nie zwracała także uwagi na osoby starające się wydostać ją z kajdan. Jej serce stanęło, a wielka gula utkwiła w gardle. Następnie całe ciało przeszedł niewyobrażalny ból. Łzy napłynęły do oczu ze zdwojoną siłą, jęki bezradności, tęsknoty, oraz bólu wydostawały się przez jej gardło. Płakała jak dziecko. Starała się skulić, ale przybysze jej tego nie ułatwiali. Przed jej oczami leżały zmasakrowane ciała jej rodziców. To właśnie od nich dochodził ten nieprzyjemny zapach. Krople wody uderzające o posadzkę tak naprawdę okazały się ich krwią, która jeszcze ciekła z tych bardziej ukrwionych części ciała. Brzuchy ich obojga były nadziane na wielkie pnie drewna, a wszelkie wnętrzności wisiały, trzymając się ostatkiem sił ich ciał. Tam gdzie zawsze znajdowały się ich roześmiane, przyjazne oczy były wbite sztylety. Widać było gołym okiem, że wyrywali jej mamie włosy- były one wszędzie porozrzucane. Wyglądało to tak, jakby bawiły się nimi zwierzęta. Dzikie zwierzęta nie zważające na ludzki ból i uczucia. Coś w niej pękło. Gdy jej dłonie zostały uwolnione, zakryła nimi oczy. Nie chciała na nich patrzeć. To tak bardzo bolało- i psychicznie i fizycznie. Wiedziała, ze sobie nigdy nie wybaczy. To wszystko to tylko i wyłącznie jej wina. Gdyby nie była czarownicą...
Para ciepłych i dużych ramion objęła ją mocno. Od razu wtuliła się w nie, zamykając mocną oczy i szlochając nie ubłaganie.
- Ciii.. Już dobrze Hermiono... Jesteśmy z tobą.- Usłyszała cichy szept przyjaciela- Harry'ego.
Mimo, że były to słowa otuchy- nie pomagały jej. Wiedziała, że to wszystko to jej wina. JEJ WINA, której sobie NIGDY nie wybaczy.
Otrząsnęła się szybko z przykrych myśli. Właśnie w tym momencie stanął pociąg. Zamrugała szybko kilkanaście razy. Nie zamierza okazywać słabości. Machnięciem różdżki założyła na siebie szatę i wyszła.
Postanowiła ukończyć siódmą klasę, dlatego więc wróciła do Hogwartu. Ale nie tylko dlatego. Hogwart był jej domem. Teraz, tym jedynym. To tu spotkała prawdziwych przyjaciół. To tu rozpoczął się nowy rozdział w jej życiu. I co najważniejsze to tu właśnie przeżyła najwspanialsze przygody, o których inni mogą tylko pomarzyć.
Wsiadła do jedynego wolnego powozu. Dała sygnał by odjechać.
- Granger! Granger, stój! Granger, zatrzymaj się do cholery!- Głośnie na wołania dobiegły do jej uszu.
Spojrzała do tyłu. Malfoy. Wysłała w jego stronę jedno z najbardziej nienawistnych spojrzeń na jakie było jej stać, ale stanęła. Mimo wszystko, odrobina dobra pozostała jeszcze po dawnej Hermionie. Chłopak zmachany podbiegł i wsiadł do powozu. Ruszyli.
Żadne z nich się nie odzywało. Draco nie wiedząc jak. Za to Hermiona, zaciskając mocno pięści, ostatkiem sił powstrzymywała się nad rzuceniem na blondyna jakieś czarno-magicznej klątwy.
Jeszcze pamiętała rozbawienie wymalowane na twarzy jego ojca, gdy torturowali jej rodziców. Wciąż w jej uszach brzmiał jego śmiech. Jego zimne jak stal oczy, które promieniowały wtedy radością z oglądanego spektaklu.
Wiedziała, że już go nigdy nie zobaczy. Zginął w Bitwie o Hogwart bardzo okrutnie, z czego była bardzo zadowolona. Lecz Draco był tak bardzo podobny do niego. Gdzieś we wnętrzu siebie wiedziała, że nie powinna mieć mu za złe- w końcu to nie on, a jego ojciec zawinił- ale spoglądając na niego nie umiała inaczej. Cała nienawiść do jego ojca, nawróciła się teraz na jego samego.
- Wszystko dobrze?- Padło pytanie- o dziwo nie mające w sobie żadnej zgryźliwości, lub sarkazmu.
Mimo wszystko zostało bez odpowiedzi. Spojrzała tępo na krajobraz i tak już pozostała do końca podróży. Draco też już się nie odzywał. Zdawał sobie sprawę co ta dziewczyna przeżywała, nawet jeśli była szlamą.
W Wielkiej Sali usiadła na początku stołu. To tam przeważnie nikt nie siedział. Większość wolała siedzieć poza zasięgiem wzroku dyrektora, lub w tym wypadku dyrektorki.
Tak, Albus Dumbledore nie żyję. Zginął także w Bitwie o Hogwart. Teraz dyrektorką została Minerwa McGonagall, a jej zastępcą został Severus Snape.
Westchnęła i czekała na Hagrida, który w tym roku miał przyprowadzić pierwszorocznych. Rozglądała się po pomieszczeniu. Żadne z jej przyjaciół nie zaczęło w tym roku edukacji, nawet Ginny. Widziała stare twarze, jedne uśmiechnięte, drugie smutne. Mimo wygranej, bitwa odcisnęła piętno na każdym. Wiedziała czemu Ginny tutaj teraz nie ma. Weasley'owie stracili George'a więc ciągle pewnie musi opłakiwać brata.
Zaczęła się ceremonia przydziału. Przez wielkie drzwi szły małe, wystraszone dzieci, oglądające się dookoła.
Gdy ostatnie dziecko pobiegło do swojego stolika, zaczęła swą mowę dyrektorka.
Hermiona jednak jej nie słuchała. Chciała być jak najszybciej w dormitorium. Tak więc jak przeróżne jedzenie znalazło się na stołach, skubnęła kawałek kurczaka i szybko wyszła z sali.
Stanęła przed obrazem Grubej Damy, czekając aż ta zaszczycie ją spojrzeniem.
- Hasło?
- Odwaga, to nasza chwała, tchórzostwo to Slitherynu wada.
Weszła do pomieszczenia. Miała szczęście, że hasło nie zmieniło się od ostatniego roku. Zresztą? Co to za hasło i kto je wymyślał?! Ślizgoni może i byli nieprzyjemni, ale większość z nich miała więcej odwagi niż dziesięciu Gryfonów. Dowiedli tego na wojnie. Niektórzy musieli nawet walczyć ze swoimi rodzinami, by uratować Hogwart.
Weszła do wierzy dziewczyn i z zaskoczeniem odkryła, że wyczarowano jeszcze jeden pokój dla osób takich jak ona, czyli powtarzających siódmy rok. Weszła do niego i oniemiała. Pokój robił wrażenie, a co najważniejsze było tu tylko jedno łóżko. Czyli tylko ja z Gryfonek powtarzam siódmą klasę? Uśmiechnęła się sarkastycznie. Będzie miała spokój, oraz ciszę, a niechętne kłótnie i wrzaski współlokatorek już więcej nie dotrą do jej uszu.
Krótkim spojrzeniem omiotła pokój. Skrzaty wyrobiły się ze wszystkim podczas kolacji, dlatego nie musiała się już męczyć z układaniem ubrań, bądź ułożeniem książek.
Szybkim krokiem ruszyła w stronę łazienki. Nie miała już dzisiaj na nic ochoty. Chciała się tylko ułożyć na miękkim łóżku i przykryć jedwabnym nakryciem.
Czuła, że ten rok w Hogwarcie, już nie będzie taki sam jak poprzednie...
Rozdział niezły, historia zapowiada się bardzo obiecująco, w szczególności, że jest to Sevmione :3
OdpowiedzUsuńIleż Hermiona musiała wycierpieć, a zresztą bardzo ciekawie i brutalnie opisane zwłoki, podoba mi się. Zalatuje mi moim ulubionym Hannibalem, takie to nieprzeciętne ^^
Ogromu weny życzę!
Cudnie, że rozpoczęłaś kolejną historię. Znam to uczucie, gdy tyle pomysłów pcha się do głowy, a każdy chce być wybrany i przelany na papier ( tu. bloga) Historia zapowiada się obiecująco.. zwłaszcza ten obraz Hogwartu po Wielkiej Wojnie. Aż wyczuwałam tą atmosferę przygnębienia, którą emanowała szkoła magii. Hermiona jednak straciła rodziców.. to smutne, ale niestety wojna nie oszczędza nikogo. Musi być silna, a z pewnością da radę przebrnąć przez ostatni rok nauki w Hogwarcie. Serdecznie pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńpodsycasz głooda ! o mój Ra. to było wspaniałe - chodzi mi o opis trupów - akurat jadłam więc .. dodatkowe doznania *--* . dowiedziałam się, że jestem fetyszystką opisów truchła i tego, co się im działo. idealne dla mojej chorej wyobraźni . hyhyhyhyyh ;3.
OdpowiedzUsuńno a więc. DZIĘKUJĘ, ŻE SEVMIONE SIĘ ROZPRZESTRZENIA. MERLINIE !! mam co czytać ! jak ja się cieszę, że taka świetna (oj tak ;3) bloggerka postanowiła napisać drugie opowiadanie! oesu! moja cieszyć się, że Twoja ma pomysł ! <3.
oczekuję, co jest wręcz bolesne, na następne rozdziały. *-----*.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowo powstałe STOWARZYSZENIE SEVMIONE , które gromadzi różnorakie historie o Hermionie Granger i Severusie Snapie, ich autorów, a także czytelników. Pomimo tymczasowej pustki, mam nadzieję, że niedługo blog zacznie żyć i uzyska uznanie. Może właśnie w Stowarzyszeniu Sevmione znajdziesz swoich przyszłych czytelników, albo blog, który Cię zaciekawi?
Wejdź i sam się przekonaj!
STOWARZYSZENIE-HG-SS.BLOGSPOT.COM
Zapowiada się całkiem ciekawie. Mam jednak nadzieję że nie zrobisz ze Snape'a takiego nieczułego skurwysyna. ;) Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :>
Zaczyna sie super.
OdpowiedzUsuńWszystko juz zostalo powiedziane.
Ja czytac bede :)
Pozdrawiam z tego narzedzia szatana - telefonu :c
Zapowiada się super. W ogóle jesteś genialna, pomysł z powtarzaniem roku jest nie tylko oryginalny, ale i świetny! ;> Życzę weny i czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńPS. u mnie niedługo nowy rozdział :)
Ciesze sie bardzo, ze podoba ci sie moj Lucjuszowy twor ;). Powiem szczrrze, ze pewien czas trmu postanowilam przestac prowadzic ten blog, ale twoj komentarz jakos mnie zmotywowal i mam zamiar wrocic.
OdpowiedzUsuńCo do twojego opowiadania przyznam, ze chyba nie czytalam jeszcze parringu z Severusem, wiec chetnie sie za nie zabiore. Pomijajac sam fakt, ze powtorzenie roku to swietny pomysl i dobrze sir czyta to co piszesz, to wielki plus dla ciebie za to jak prowaszisz postac Hermiony. Nie robisz z niej jakiejs pustej idiotki jak to robi wiekszosc autorek opisujacych jej milosne przezycia. Czekam na kolejny rozdzial i ,jesli dalej jestes zainteresowana, to od razu mowie ze u mnie rowniez niedlugo cos sie pojawi.
Pozdrawiam ;)
[Malfoy-issue]
Bardzo fajnie rozpoczęłaś nowy rozdział i od razu zachęca mnie do czytania :) Mam nadzieję, że Hermiona nie zostanie cały czas taka oschła i w końcu odbije się od dna :P
OdpowiedzUsuńZyczę weny :)
~Kam