poniedziałek, 5 sierpnia 2013

♦Rozdział 4

Rozdział już jest ;P Strasznie nuuuuudny, ale jest xd Betowała serbasia :3


------------------------------------------------------------


Codziennie przesiadywała w tym samym miejscu, lecz od pamiętnego spotkania zawsze towarzyszył jej pewien czarnowłosy mężczyzna. Lekkie nerwy nachodziły ją gdy w ciszy na nią patrzył. Nie lubiła tego, a już na pewno nie w tym okresie. Nie rozumiała jak ktoś w ogóle mógł tyle czasu na nią spoglądać. Wyglądała koszmarnie i nie zamierzała nic z tym robić.
Pewnego razu niewytrzymała i z jej ust padło pytanie:
- Jeszcze się pan nie znudził?- Było wypowiedziane oschłym głosem, pełnym jadu.
Nie odpowiedział. Cały czas na nią spoglądał. Dopiero jak wstała przemówił cichym spokojnym głosem.
- Nie.
Nie rozumiała go. Odeszła jak zwykle, pozostawiając po sobie tylko ciche, bezbarwne "To do widzenia".

Teraz czekała ją lekcja Zaklęć. Nie była z tego faktu zadowolona.
Profesor Bred. Natrętny człowiek, za którym nie bardzo przepadała. Zawsze po lekcjach chciał z nią porozmawiać, ale wykręcała się jakąś na szybko wymyśloną wymówką. Nie miała ochoty- tym bardziej z nim- rozmawiać.
Lekcja minęła jej bez problemu. Wykonywała zadania zgodnie z poleceniami. Każde zaklęcie mówiła z łatwością, oraz dokładną precyzją.
- Bardzo dobrze, panno Granger!- Wykrzyknął nauczyciel, patrząc na dziewczynę z dumą- Dzięki pani, Gryffindor zyskuje kolejne 5 punktów.
Kiwnęła tylko w milczeniu głową, jednocześnie wbijając wzrok w ławkę. Miała jeszcze przed sobą Eliksiry, które w jakiś sposób ją uspokajały psychicznie. Mogła wyłączyć myśli skupiając się tylko i wyłącznie na wywarze.
Zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji
- Proszę na następną lekcje przynieść rolkę pergaminu o właściwości zaklęcia Incarcerous!- Krzyknął zanim ktokolwiek zdążył wstać.- A i panno Granger! Proszę na chwilę zostać.
Westchnęła. Zastanawiające jak człowiek może być aż tak upierdliwy.
Została sama w klasie, wkładając ostatnią rolkę pergaminu do torby. Założyła ją na ramię i podeszła do profesora.
- Jak już mówiłem... Musimy porozmawiać, o...
- Bardzo przepraszam profesorze, ale muszę iść pomóc pani Pomfrey w...
- Już rozmawiałem dziś z panią Pomfrey i nie wspomniała mi nic o tym gdy o ciebie pytałem.
Spojrzała na niego bezbarwnie. Nie miała jak uciec przed jego pytaniami, gdyż przyłapał ją na kłamstwie. Kiwnęła głową.
- Panno Granger... Hermiono- Gdy wypowiedział jej imię, spojrzała na niego takim wzrokiem, że aż się wzdrygnął i przez chwile stracił wątek.
Szybko jednak się opamiętał i zaczął dalej.
- Widzę co się z tobą ostatnio dzieje. Po twoim wyglądzie widać, że mało co śpisz, a gdy widzę cię w Wielkiej Sali spostrzegłem, że nieodpowiednio się odżywiasz...
- Profesorze Bred...- Syknęła z zaciśniętymi zębami.- Po pierwsze to nie przypominam sobie bym była z panem na ty, a po drugie... moje życie nie powinno pana, aż tak bardzo interesować. Zdaję sobie sprawę co się ze mną dzieje i nie życzę sobie wtykania jakiegokolwiek nosa w moje sprawy.
- Ja tylko chcę dobrze...
- Tak?- Sarknęła.- A robi pan zupełnie odwrotnie.- Warknęła i wyszła jak najszybciej z sali.
Denerwowała się i to bardzo. Wszyscy wypytywali się o jej stan, co nie było przyjemne. Dwa dni temu Dyrektorka prosiła ją do gabinetu by omówić z nią jej problemy- bo się o nią boi, widzi co się z nią dzieje i chce dla niej najlepiej. Zachowała spokój i nie warknęła ani razu tylko dlatego, że w jakiś sposób zmiękła przy rozmowie.
- Pamiętaj Hermiono... Jesteś dla mnie jak córka i chce dla ciebie jak najlepiej. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek problemy moje drzwi zawsze stoją dla ciebie otworem...
Jesteś dla mnie jak córka... To zdanie krążyło cały czas po jej głowie, po wyjściu z gabinetu. Mimo wszystko poczuła przyjemne ciepło, gdy myślała o tym, ale zaraz po tym nadeszły wyrzuty sumienia. Jej rodzice już nigdy nie nazwą ją swoją kochaną córeczką. Już nigdy nie spojrzą na nią tym samym ciepłym wzrokiem, jakim wtedy obdarowała ją dyrektor McGonagall.
Weszła do lochów. Pod drzwiami czekali już pozostali. Zdziwiło ją, że chłopcy się tak dobrze rozumieją, choć nie należą do tych samych domów. Musiała przyznać, że od czasu wojny wszystko się zmieniło. Ślizgoni nie są już takimi dupkami co wcześniej. Uśmiechnęła się do swoich myśli i oparła się o ścianę.
- I jak tam Granger?- Zaczął Malfoy.
To było dla niej dziwne. Królewicz Slytherin'u codziennie się jej pytał o to samo, ale nigdy nie dostawał odpowiedzi, a mimo wszystko i tak codziennie do tego samego pytania powracał.
Zdziwił się, gdy tym razem dostał odpowiedź.
- Jakoś leci.- Mruknęła.
Spoglądała na przeciwległą kamienną ścianę. Ślizgon nawet nie pomyślał, by ciągnąć rozmowę, gdyż widział jak jej wzrok stawał się powoli pusty.
Hermiona nie rozmawiała z rówieśnikami. Czasami mruknęła coś do nauczycieli, nawet jak odpowiada to robiła to tak, by jak najmniej powiedzieć.
- Wchodźcie.- Do jej uszu doleciał męski głos.
Ocknęła się i weszła do klasy. Usiadła dalej od reszty i zapatrzyła się w biurko. Od czasu śmierci jej rodziców, nie potrafiła spoglądać w czyjeś oczy. Czuła się wtedy tak, jakby przekazywała rozmówcy swoje wszystkie problemy, słabości, bądź tajemnice. Nie potrafiła tak.
- Dzisiejszy eliksir... Powiedzmy, że jest powtórzeniem 5 klasy. Jest to Eliksir Spokoju, nie należy on do trudnych, ale także nie jest taki prosty w ważeniu. Ktoś mi powie jakie ma zastosowanie?
Wszyscy zgłosili się do tego pytania, oprócz niej. Wiedziała, że nauczyciel i tak ją spyta. W tym roku zawsze ją pyta. Co za ironia, prawda? Gdy chciała by ją pytał, tylko prychał i wyznaczał do odpowiedzi kogo innego, ale gdy nie chce być pytania, on robi jej na złość i wyznacza ją do odpowiedzi. Paranoja.
- Może by tak... panna Granger?
Westchnęła i wstała z miejsca. Patrząc się na punkt umieszczony nad jego ramieniem zaczęła mówić:
- Eliksir ten uśmierza lęk i łagodzi niepokój.- Powiedziała szybko i na powrót usiadła.
Mistrz Eliksirów spoglądał na nią tak, jakby czekał aż dokończy zdanie. Po chwili jednak westchnął.
- Dobrze więc... Składniki znajdziecie w składziku, w takim razie do roboty.
Warknął i usiadł. Wzięła głęboki wdech i z ulgą zabrała się za eliksir. Precyzyjnie kroiła, cięła i wyciskała, żegnając się przez pewien czas z otaczającym ją światem.
Gdy skończyła wlała wywar do fiolki i podpisała ją swoim imieniem i nazwiskiem. Wstała i jako ostatnia oddała swój eliksir na biurko.
Wszyscy już wyszli, została tylko ona i Snape, więc wzięła swoją torbę na ramie i już zamierzała wyjść gdy profesor przywołał ją do siebie.
- Co się stało z panią, panno Granger? Zawsze było tak, że jako jedna z pierwszych oddawała mi pani swój eliksir, a teraz jest wręcz odwrotnie.
- To bardzo proste profesorze. Dzięki temu mogę choć trochę oderwać się od rzeczywistości.- Mruknęła cicho, spoglądając na swoje buty.
Nie mówiąc nic więcej wyszła, bez pożegnania. Wiedziała, że dzisiaj i tak go zobaczy.
Pospiesznie zjadła obiad w Wielkiej Sali i wyszła na błonia. Wdychała czyste powietrze, siadając na jej ulubionym miejscu. Tak jak się spodziewała, kilkanaście minut później brunet usiadł koło niej. Czuła to, choć nie odwracała wzroku od pomnika.
- Nie rozumiem pana...- Mruknęła nagle.
Mimo niechęci do rozmów, z nim chciała porozmawiać, by zrozumieć...
- Czego pani nie rozumie?- Spytał.
- Tego, że pan nadal tu jest. Ja nie miałabym nerwów do takiej osoby jak ja. Już dawno bym zrezygnowała...- Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem.
- Dlatego, że jest pani Gryfonką, a Gryfoni są zbyt porywczy. Ślizgoni za to najczęściej nie ukazują swoich uczuć i potrafią być bardzo cierpliwi.
- Czemu traci pan swój czas na Gryfonke? Przecież pan nienawidzi Gryfonów.
- Nie nienawidzę Gryfonów. W czasie wojny musiałem grać przed Czarnym Panem i faworyzować Ślizgonów. Jeśli pani nie zauważyła moim przyjacielem był Gryfon.
- Mówi pan teraz o Dumbledore?
- Tak. Minerwa też jest mi bliska.- Szepnął i zapatrzał się na drzewo za dziewczyną.
- Tak czy inaczej, wymiguje się pan od odpowiedzi.
Mężczyzna westchnął.
- Wojna odbiła piętno na większości czarodziejów. Pani widziała śmierć swoich rodziców i to jedną z najgorszych. Pani rodziców torturowali, na pani własnych oczach. Później obudziła się pani wśród ich zmasakrowanych ciał.- Przerwał na chwile.- Widziałem wiele nieprzyjemnych rzeczy i zdaję sobie sprawę jak się pani teraz czuję. To było za dużo jak dla pani i odbiło się to na pani psychice.- Oburzyła się i już chciała coś powiedzieć, ale był szybszy- Niech mi pani nie przerywa panno Granger... Mówię prawdę i pani dobrze zdaję sobie z tego sprawę. I dlatego chcę pani w jakiś sposób pomóc, tylko musi mi pani dać jaki kolwiek znak, że przyjmuję ofiarowaną pomoc... Nic na siłę robić nie będę.
Kiwnęła tylko głową i na powrót zapatrzyła się w kamienny pomnik. Następnie wstała i już chciała się pożegnać, gdy spostrzegła wyciągniętą w jej stronę męską dłoń zaciśniętą na maleńkiej fiolce. Spojrzała pytająco na profesora.
- Eliksir Słodkiego Snu. Myślę, że się przyda.
Kiwnęła głową w niemym podziękowaniu zabierając fiolkę i jak zawsze pożegnała się oddalając powolnym krokiem w stronę zamku...

10 komentarzy:

  1. Ojej przecież nie może być zawsze pełno akcji :-) Takie rozdziały też są potrzebne no bo przecież świetnie oddają to, o czym myśli Hermiona i co przeżywa. No a ten nauczyciel od zaklęć jest naprawdę nieźle upierdliwy. No, a Snape wykazuje baardzoo dużo cierpliwości. Ale jemu pewnie też jest ciężko, dlatego takie patrzenie na nią go uspokaja :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dzieje się za dużo jak na razie ale na razie mi to pasuje, nic nie dzieje się za szybko. :D
    Ohh i ten nauczyciel od Zaklęć, jakoś go nie lubię i mam nadzieję że będzie jakaś rywalizacja o Hermionę, hmm? :>
    Pozdrawiam i weny życzę. Opowiadanie bardzo mi się podoba, jeszcze takiego nie czytałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i jak byś mogła, chciała i by ci to nie przeszkadzało, to mogłabyś zmienić tło? Trochę źle się czyta.;/ Oczywiście jeśli chcesz. Samo tło jest ładne ale przeczytać coś tu to masakra.

      Usuń
  3. Agrrrr, co za upierdliwy człowiek z tego nauczyciela Zaklęć, no.! -.-' xd
    Ahhh no i Sev...Cierpliwy jak zawsze <33 Kocham go za to.! Nie naciska, tylko czeka ^.^
    Rozdział cudny ;x

    Pozdrawiam : To$ka

    +Zgadzam się z "ja ja" ciężko się czyta na tym tle :_:

    To$ka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah, jak miło na odmianę poczytać coś o miłym Snape'ie :> a ten Bred jak myśli że może sobie konkurować z Sevem to się grubo myli, nikt nie wygra ze Snape'em! :D ogółem rozdział przecudny, czekam na nn :) weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sensowne, naprawde sensowne, ale bardzo ciezko sie czyta, zbyt transparentne, przewijajac tekst gumi sie linijke. Akcja rozwija sie powoli ale jest spojna i logiczna chociaz nie porywająca. Zycze weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem bardzo dobry rozdział, akcja toczy się powoli, ale takie momenty "odsapnięcia" też się przydadzą.
    Znalazłam błąd, wydaje mi się że tu :
    " (...) i z ulgą zaczęła się za eliksir. "
    Chodziło ci o " zabrała się " :)
    Pozdrawiam i życzę Weny
    Rose97

    OdpowiedzUsuń
  7. OOOOOooooooh jaki Snape jest słodki :3. Kurcze przepraszam Cię, ale ta jego troska jest taka miła, że aż słów mi brak. Siedzi tam z nią, milczy, chce pomóc. Ze świecą szukać takiego!. Za to profesor zaklęć... coś za bardzo się przymila jak na mój gust. Ale niech próbuje, próbuje, narzuca się, będzie ciekawie :D. Coś czuję, że znajomość jego ze Snapem nie rozwinie się w hmm wielką przyjaźń.
    Mam nadzieję, że Hermiona w końcu lepiej się poczuje i niechże zacznie jeść! Aż mi tak głupio czytać podczas jedzenia tostów.. ;p
    Pozdrawiam ;*
    [malfoy-issue]

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wcale nie jest nudny. ;)
    Czasem dobre jest przystopowanie akcji, przynajmniej wtedy wszystko nie dzieje się tak szybko.
    Super i czekam na kolejny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Miły Snape? Miło o takim poczytać :-) Choć ja uwielbiam te jego humorki :-)
    Rozdział super !!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń